Północny wiatr

with Brak komentarzy
Poleć innym:

Ostatnia aktualizacja: 2022-12-09. Autor: Milena

Północny wiatr znów się odezwał. Nie pozwolił mi pozostać w jednym miejscu

Zadomowiłam się już w Angrze. Mam tam znajomych, mam swoje miejsca. Znam każdą uliczkę, wiem, co gdzie się załatwia. Nauczyłam się tam mieszkać, nauczyłam się tam żyć.

I wtedy przyszedł północny wiatr. I pognał mnie w innym kierunku.

To read an English version of this article click HERE.

Jeśli śledzicie mnie na Facebooku lub na Instagramie, to wiecie, że większość tegorocznego lata spędziłam na kempingu w Biscoitos.

Któregoś dnia po prostu poczułam, że muszę się gdzieś ruszyć. Że muszę wyjechać z Angry. Spakowałam więc plecak i pojechałam. A potem pojechałam jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz.

Koleżanka z Biscoitos śmiała się, kiedy mnie widziała. Pytała: „Jak tam, Milena, znalazłaś już dla siebie dom w Biscoitos?”

Po trzech czy pięciu takich pytaniach pomyślałam: „A w sumie – dlaczego nie?” I zaczęłam się niezobowiązująco rozglądać. Kilka dni później znalazłam dom! Kolejne kilka dni później – już w nim mieszkałam!

I byłam przerażona

Z jednej strony – cieszyłam się niesamowicie nowym domem. Jest piękny i funkcjonalny, i dobrze położony. I dobrze się w nim czuję. Z okien widzę fragment oceanu. Nie jest to najbardziej zapierający dech w piersiach widok na ocean, ale daje mi wewnętrzny spokój. Takie potwierdzenie, że ocean tam jest, że jeszcze nie zniknął.

Z drugiej strony – byłam przerażona. Zostawiłam to, co znałam i lubiłam, na rzecz jednej wielkiej niewiadomej. Pod wpływem chwili, impulsu, niejasnych znaków od mojej intuicji. Nauczyłam się ufać mojej intuicji. Ale to nie zmieniało faktu, że chodziłam po ulicach Biscoitos i myślałam: „Co ja tu robię? Na cholerę mi to było? Co ja sobie wyobrażałam??”

Taki stan trwał około tygodnia

Miałam świadomość, że to prawdopodobnie przejściowe, ale i tak trzęsłam się ze zdenerwowania. W momentach kryzysu szłam prosto na kemping. To miejsce i ci ludzie – to była moja strefa komfortu, moja oaza bezpieczeństwa. Puls zwalniał, znów mogłam głębiej oddychać. A kolejnego dnia – powtórka z rozrywki.

„Dajcie czasowi czas”

Możecie powiedzieć, że wyspa jest mała, a 18 km z Angry do Biscoitos to tyle, co nic. I tak, w przypadku dużego miasta to faktycznie tyle, co nic. W przypadku wyspy to ogromna przepaść.

W pierwszym tygodniu mieszkania w Biscoitos byłam prawie codziennie w Angrze. Przeprowadzka wiązała się bowiem z ogromną papierologią. Codzienne wizyty w Angrze i codzienne powroty do Biscoitos pozwoliły mi dodatkowo się uspokoić. Potrzebowałam czasu i oswojenia się z nową sytuacją.

Północy wiatr wywiał mnie na północ

Teraz, po ponad dwóch tygodniach, zaakceptowałam już swoją decyzję. Wraz ze wszystkimi jej dobrymi stronami (z których się cieszę) i wszystkimi ograniczeniami (a wierzcie mi, jest ich wiele). Nie wiem, co będzie. Ale jestem otwarta na to, co przygotowało dla mnie życie.

Moja intuicja wie, co robi. I mimo że ja świadomie nie zawsze zdaję sobie sprawę z tego, o co jej chodzi – ufam jej. Ufam sobie.

I ufam północnemu wiatrowi. Kto wie, co jeszcze ma dla mnie w zanadrzu.


Milena, Biscoitos, północny wiatr, wiatr, Calheta, zona balnear, north wind, naturalne baseny skalne, natural swimming pools

PS Jeśli ten artykuł wydał Ci się ciekawy, może zainteresować Cię też artykuł „Uważaj, o czym marzysz!” Dobrego dnia! 🙂


Poleć innym: