Ostatnia aktualizacja: 2022-12-09. Autor: Milena
Luís Godinho – fotograf, założyciel stowarzyszenia DAR, które pomaga afrykańskim dzieciom. Swoim podejściem do życia przypomina mi, że trzeba działać. Zamiast siedzieć i się zamartwiać, można wykorzystać życie w 100% i zrobić coś dobrego dla siebie i dla świata.
To read an English version of this article click HERE.
Pamiętacie wyzwanie fotograficzne, w którym niedawno wzięłam udział? Zorganizował je właśnie Luís Godinho. Zainspirował mnie wtedy i inspiruje mnie przy okazji innych swoich działań. Wy też dajcie się zainspirować, warto!
Przyjemnego wywiadu!
Cześć Luís! Cieszę się, że się zgodziłeś na ten wywiad. Powiedz mi – gdyby ktoś zapytał, kim jest Luís Godinho, co byś odpowiedział?
Luís Godinho urodził się w marcu 1983 r. w Angrze do Heroísmo. Jest młodym fotografem działającym na Azorach i na świecie. W 2009 r. zdobył tytuł licencjata inżynierii środowiskowej na Uniwersytecie Azorskim. Miał wówczas możliwość podjęcia pracy dla azorskiego rządu jako inżynier, i z tej możliwości skorzystał. Pracował tak przez 8 lat. Równolegle zajmował się fotografią. Ostatecznie zdecydował się pójść za tym, co go bardziej uszczęśliwiało, czyli za fotografią. Obecnie Luís Godinho jest fotografem, który podróżuje po świecie i fotografuje ludzi i historie. Jednocześnie jest założycielem stowarzyszenia DAR – Dreams Are Real („marzenia są prawdziwe”), które pomaga dzieciom w Afryce.
Zacznijmy od fotografii. Co dla ciebie oznacza bycie fotografem?
Fotografia jest moją pasją, tym, co mnie uszczęśliwia. Tym, co sprawia, że mogę spać tylko kilka godzin i wstawać wcześnie. To coś, co zabiera mi mnóstwo czasu – ponieważ tego chcę, ponieważ to lubię. Ale przede wszystkim fotografia to dla mnie możliwość opowiadania historii. Od wesela do chrztu, człowieka, kultury, religii. Tak, przede wszystkim to opowiadanie historii.
A dlaczego wybrałeś fotografię jako twój sposób komunikowania się ze światem?
Komunikowanie się poprzez portretowanie ludzi? Początkowo, ze względu na moje wykształcenie i fakt mieszkania na Azorach, fotografowałem głównie pejzaże. Bardzo to lubiłem. Był to dla mnie również rodzaj ucieczki. Sposób na uwolnienie się od mojego życia, od mojej pracy, ucieczka od codziennej rutyny. Szło mi dobrze. Zacząłem podróżować po innych wyspach w archipelagu Azorów jako fotograf. Sprzedałem wiele zdjęć krajobrazów, zrobiłem wiele wystaw. Ale zawsze czegoś mi brakowało.
Wtedy po raz pierwszy pojechałem do Indii. Zafascynowała mnie tamtejsza kultura i ludzie. To Indie sprawiły, że zechciałem fotografować ludzi.
Sądzę, że za każdą twarzą, za każdą osobą kryje się historia. Są to ciekawe historie, a ja przekazuję je poprzez fotografie.
Później miałem również szansę poznać mojego kolegę Ruia Carię. Rui Caria jest świetnym fotografem i moim wielkim przyjacielem. Też jest zafascynowany fotografią dokumentalną i fotoreportażem, i też opowiada historie. Nasza bliskość i przyjaźń sprawiły, że jeszcze bardziej polubiłem fotografowanie ludzi i fotografię ulicy.
Tak naprawdę fotografia jest obecna w banalnych rzeczach. Zasłona w oknie, ktoś na ulicy wieszający pranie. Moje doświadczenia z podróży również sprawiły, że jeszcze bardziej pokochałem fotografię ulicy, ludzi, wszystko.
Fotograf to osoba, która widzi w świecie więcej, jak na przykład tę zasłonę w oknie. Co takiego widzisz w świecie, co chciałbyś przekazać innym?
Myślę, że wszyscy ludzie są w stanie zobaczyć te rzeczy. Ale są zajęci swoją codzienną rutyną, swoją pracą, rodziną, różnymi sprawami. Czasami nie widzą rzeczy, które mają tuż pod nosem. I być może czasem my, fotografowie, skupiamy się na szukaniu różnych rzeczy – i dlatego łatwiej nam je znaleźć.
Mieszkam na Azorach. Żyje tu niewiele osób, a fakt, że jesteśmy otoczeni przez morze, wszystko utrudnia. Wszystko. Dostępność różnych rzeczy, opuszczenie wysp… Kiedy chcesz wydostać się z wyspy, jesteś uzależniony od promu albo samolotu. Wszystko jest daleko. Myślę, że to nas ograniczało przez wiele lat. Z drugiej strony, myślę, że dlatego na Azorach mamy tylu artystów z przeróżnych dziedzin. A to dlatego, że kiedy czujesz jakąś potrzebę, twoja głowa chce tworzyć i odtwarzać. Szukasz rozwiązań.
I to pytanie, które mi zadałaś – co widzę w świecie. Nie wiem. Dla mnie najlepsza rzecz na świecie to podróżowanie. A kiedy podróżuję, oczywiście mam ze sobą swoje aparaty fotograficzne. I lubię fotografować. Lubię pokazywać ludziom, że istnieją inne sposoby życia, myślenia. I że ci ludzie są tacy sami jak my. Po prostu mają inne kultury, religie.
To, co zawsze próbuję robić, to nie tylko opowiadać historie, ale też pokazywać innym odmienne sposoby życia, żeby mogli się stać lepszymi ludźmi. Chcę pokazywać ludziom, że mogą żyć bardziej towarzysko, zdrowiej, z mniejszą ilością wojen. Oczywiście to trudne, ponieważ nie zmienię świata. Chciałbym, ale to niemożliwe. Ale jeśli mogę zmienić świat kilku osób, które mogą zmienić świat kolejnych kilku osób – już jest dobrze.
Prawie odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie. Jakie znaczenie mają dla ciebie podróże?
Tak, to faktycznie trochę to, co już powiedziałem. Dla mnie podróżowanie to najlepsza rzecz na świecie. Masz możliwość poznania ludzi, którzy żyją inaczej niż ty, dzielić z nimi swoje doświadczenie. Dzielić się religią, kulturą, sposobem życia, jedzeniem, trybem dnia. Myślę, że to sprawia, że rozwijasz się jako człowiek. Stajesz się lepszym człowiekiem albo przynajmniej powinieneś stać się lepszym człowiekiem, bo dostałeś taką szansę.
Nie wiem, czy ludzie w innych miejscach mają rację, a my się mylimy, czy oni się mylą, a my mamy rację. Niemniej jednak, możesz przyswoić wiele rzeczy z innych kultur, od innych ludzi, i wprowadzić je w życie. Możesz je porównać. Możesz zobaczyć, co jest najlepsze i co jest najgorsze, i zdecydować, czego chcesz dla siebie, a czego nie. I myślę, że to może sprawić, że będziesz mieć bardziej wolne, zdrowsze, bardziej towarzyskie, szczęśliwsze życie. To jest to, co podróżowanie może ci dać.
A co tobie dało podróżowanie?
To podróże zmieniły moje życie. One i moja pasja sprawiły, że zechciałem zostać fotografem. I tak, jak już powiedziałem – możesz poznać różne sposoby życia i wybrać z tego coś dla siebie. Wprowadzić w swoje życie odrobinę tego, co najlepsze, co sprawi, że twoje dni będą szczęśliwsze. Szukam szczęścia każdego dnia i myślę, że podróżowanie i fotografowanie bardzo mi w tym pomagają.
Które z twoich doświadczeń z podróży miało na ciebie największy wpływ?
Wszystkie podróże oznaczają historie, wiele historii. Gdybym miał ci opowiedzieć je wszystkie, nigdy byśmy stąd nie wyszli. (śmiech) Ale podsumowując, były dwie albo trzy podróże, które miały na mnie największy wpływ. Pierwszą była podróż do Indii. Dzięki tej podróży zrozumiałem, że chcę fotografować ludzi, kultury, opowiadać historie, pokazywać też zło w życiu innych ludzi. Indie mnie zafascynowały. Dlatego są dla mnie ważne.
Ale przełomem w moim życiu była podróż do Senegalu. To była zupełnie inna podróż niż wszystkie wcześniejsze. Pojechałem na misję Aventura solidária (Przygoda solidarnościowa) z Fundacją AMI (Assistência Médica Internacional – Międzynarodowa Opieka Zdrowotna). Warunki, w których tam mieszkaliśmy, sposób, w jaki żyliśmy, miały ogromny wpływ na moje życie. To był dla mnie impuls, po tym doświadczeniu jeszcze bardziej chciałem zostawić moją pracę i zająć się fotografią. Nie tylko ze względu na to, co tam przeżyłem, ale również na to, co mi to przyniosło w kontekście fotografii. Na nagrody, które zdobyłem, a było ich wiele, niektóre bardzo ważne.
Kiedy czujesz to, co ja czułem podczas tej podróży, kiedy twoje serce z tym współgra… Kiedy myślisz, że zwrócenie się ku fotografii było dobrą decyzją… A potem dostajesz nagrodę za fotografię, która już wywoływała w tobie drżenie… To wszystko przynosi ci jeszcze więcej szczęścia. Sprawia, że myślisz, że jesteś na właściwej drodze.
A czy te nagrody czemuś służyły? Oczywiście, że tak. Zyskujesz uznanie jako człowiek w międzynarodowym środowisku (niektóre z tych nagród były międzynarodowe) i twoja praca zyskuje uznanie. To owoc twojej decyzji. Sprawy mają się dobrze i z tego powodu czujesz, że chcesz działać jeszcze intensywniej.
Czyli najpierw zmieniły mnie Indie, potem Senegal, potem inne podróże, na przykład Indonezja. Ale również podróż do Mozambiku miała na mnie duży wpływ. Była dla mnie ważna, ponieważ była to pierwsza misja humanitarna, jaką zorganizowaliśmy z moim stowarzyszeniem. Pojechałem tam z kilkorgiem przyjaciół, którzy sprawili, że była to wyjątkowa podróż. Sprawili również, że poczułem, że założenie DAR-u* było właściwą decyzją.
* ”dar” to po portugalsku “dawać”
Możesz powiedzieć coś więcej o twoim stowarzyszeniu DAR?
Utworzyłem DAR ze względu na Senegal. Ze względu na Senegal i na nagrodę za fotografię twarzy dziewczynki stamtąd. Chciałem odwdzięczyć się tej dziewczynce za to, co mi dała – prestiż, nagrodę. Chciałem odwdzięczyć się dzieciom z tamtej wioski. Z tego powodu zorganizowałem wystawę fotograficzną. Sprzedałem zdjęcia i za zebrane pieniądze kupiłem przybory szkolne i lekarstwa dla wioski tej dziewczynki.
Ale czułem, że to było za mało. Pomyślałem więc: dlaczego by nie założyć stowarzyszenia?
Założyłem więc. Nazwaliśmy je DAR – Dreams Are Real. Zebrałem grupę przyjaciół z przeróżnych dziedzin. Zaczęliśmy skromnie, od adopcji na odległość. Płaciliśmy za szkołę, jedzenie i opiekę medyczną dzieci w Mozambiku. I też czułem, że to jeszcze za mało. Dlatego zorganizowaliśmy misję. Zebrałem wolontariuszy, którzy ją sfinansowali. Poszło bardzo dobrze. Później sfinansowaliśmy jeszcze więcej szkół zniszczonych przez cyklon Idai. W tym roku jedziemy na kolejną misję na Wyspy Św. Tomasza i Książęcą, a w przyszłym roku znów do Mozambiku. Chcemy kontynuować tę działalność.
I to jest to, co robimy w stowarzyszeniu. Próbujemy dać dzieciom szansę na lepszą przyszłość dzięki edukacji. Poprzez sztukę, sport, integrację społeczną chcemy sprawić, żeby chodziły do szkoły. Nie zawsze jest to łatwe, ale robimy, co w naszej mocy.
DAR jest jednym z twoich dużych projektów. Jak wybierasz swoje projekty?
Nigdy nie myślę o tym zbyt dużo, ponieważ raczej nie żyję, myśląc o przyszłości. Żyję bardziej w teraźniejszości. Ale bez wątpienia chcę kontynuować projekty DAR-u – pomagać dzieciom, finansować je. To jednocześnie mój osobisty projekt i projekt DAR-u.
Jeśli chodzi o fotografię, to jest kilka rzeczy, które chciałbym zrobić. Nie myślę jednak o nich zbyt wiele. Rzeczy dzieją się w naturalny sposób. Jest kilka podróży, które chcę odbyć. Niektóre z podróży są już zaplanowane, nawet na przyszły rok, ponieważ pracuję też jako pilot wycieczek, organizuję wyjazdy grupowe. Ale jeśli chodzi o fotografię – zobaczymy, co czas pokaże.
Przenieśmy się teraz na Terceirę i Azory. Mówiłeś o tym, że wyspy były odizolowane i że ciężko było się stąd wydostać. W tej chwili jest to o wiele łatwiejsze, ale to nadal wyspy. Co oznacza dla Ciebie być z Azorów, być z Terceiry?
My, Azorczycy, jesteśmy patriotami. Lokalnymi patriotami. To zdrowy patriotyzm. Azorczycy zawsze mają azorską flagę w domu. Myślę, że być z Azorów znaczy być innym. Nie wiem, czy na plus, czy na minus. Ale zawsze byliśmy doświadczani przez cyklony, wulkany, trzęsienia ziemi – to bagaż, który niesiemy ze sobą przez życie. I myślę, że bycie z Terceiry oznacza właśnie to.
Ludzie z Terceiry żyją bardzo w teraźniejszości, nie chcą wiedzieć nic na temat jutra.
Dziś mogę się napić piwa, jutro jest impreza, pojutrze jest impreza, każdego dnia jest impreza. W moim odczuciu to sposób na szczęśliwe życie. Coś na zasadzie: dziś będziemy się cieszyć dniem dzisiejszym, jutro się zobaczy. To sposób na życie ludzi z Terceiry. Myślę, że jest on ciekawy i często właściwy.
Ale bycie z Azorów oczywiście nie oznacza tylko bycia z Terceiry. Bycie z Azorów oznacza również więź z morzem, z naturą, z ludźmi, świętowanie Espírito Santo (Święta Ducha Świętego). Myślę, że te wszystkie więzi czynią osoby z Azorów wyjątkowymi. Czasem można powiedzieć, że może nie jesteśmy tak rozwinięci pod względem turystyki, że nie wiemy, jak przyjmować ludzi, że ludzie nie są wykształceni… Ale to nieprawda. Wystarczy wybrać się na jakąkolwiek wyspę. Dowolny człowiek z dowolnego miejsca na świecie będzie przyjęty tak, żeby się czuł jak u siebie w domu. Azorczycy wiedzą, jak podejmować gości i – co nie jest łatwe – wiedzą, jak żyć. Osoby z Terceiry szczególnie.
A ja im więcej podróżuję, tym bardziej jestem pewny, że chcę mieszkać na Azorach.
Azory są miejscem, w którym chcę być. Zwłaszcza Terceira. Tu ładuję baterie. Na Terceirze i w jednym miejscu na São Jorge, Fajã de Santo Cristo, które z wielu powodów jest dla mnie wyjątkowe. Im więcej podróżuję, tym większą mam pewność, że chcę mieszkać na Azorach, ale też tym bardziej potrzebuję stąd wyjeżdżać. Może to z powodu mojego życia i wszystkich moich podróży ta wyspa jest dla mnie czasem za mała.
A jak to jest, być tutaj fotografem?
Jest to trudne. Praca fotografa na Azorach jest trudna. To małe miejsce, istnieje konkurencja. I myślę, że to światowy trend, że tylko mała grupa osób ceni i lubi sztukę. Sztukę ogólnie, fotografia to jedna z jej dziedzin.
Ludzie mają łatwiejszy dostęp do wielu rzeczy. Mają telefony komórkowe z aparatami, tanie aparaty fotograficzne w sklepach. Myślę, że to dlatego ludzie sądzą, że sami mogą fotografować. Że nie potrzebują usług profesjonalnego fotografa. Szanuję to, ale nie do końca tak to wygląda. Może mogę zrobić chleb w domu, ale nie zrobię tego tak dobrze, jak piekarz, który zajmuje się tym każdego dnia.
Ale nie mogę narzekać, ponieważ na szczęście mam mnóstwo pracy i ludziom podoba się moja praca, i to dobrze. Ale nie, nie jest łatwo być fotografem na Azorach.
W których miejscach na Terceirze najbardziej lubisz fotografować?
Tutaj na wyspie fotografuję raczej zawodowo niż dla siebie samego. A w pracy nie zawsze możemy fotografować tam, gdzie najbardziej lubimy. Ale bardzo lubię krajobraz na Serra do Cume, jest przepiękny! Jest przepiękny tak na początku dnia, jak i pod koniec, i nawet w ciągu dnia. To niesamowity krajobraz, bardzo lubię tam jeździć.
Lubię też jeździć do różnych miejsc w centrum wyspy, ponieważ emitują one spokój. Jest jedno takie miejsce, nie wiem nawet, jak wytłumaczyć, gdzie się znajduje. Nazywam je magicznym lasem lub zaczarowanym lasem, ponieważ jest pełne spokoju i zen. Lubię to miejsce zarówno w słońcu, jak i we mgle. Lubię chodzić tam nie tylko żeby fotografować, ale również ze względu na spokój, jaki mnie wówczas przenika.
Co jest dla ciebie ważne w życiu?
Mogę to podsumować jednym słowem – szczęście. Jeśli chcesz, żebym powiedział więcej – myślę, że ważne jest, żeby cieszyć się każdą chwilą życia tak, jakby miała być ostatnią.
Nikt nie powinien myśleć, że umrze jutro lub że coś się stanie, ale złe rzeczy przydarzają się nie tylko obcym osobom. Niestety, ludzie zazwyczaj potrzebują negatywnego wydarzenia w życiu, żeby to życie zmienić. A to nie jest konieczne.
Nie trzeba stracić kogoś, nie trzeba mieć wypadku, nie trzeba negatywnych wydarzeń w życiu, żeby się zmienić.
Wiele osób nie jest ludźmi, którymi sądzą, że powinny być. Albo nie robią tego, co chcą. A ja jestem szczęśliwy, ponieważ robię to, co chcę robić. Zawsze mówię, że fotografowanie dla mnie to nie praca, to przyjemność, ponieważ robię to z pasją. Chciałbym, żeby wszyscy młodzi ludzie mieli możliwość robienia tego, co lubią, ponieważ to jest bezcenne.
Ponadto myślę, że wszyscy powinni uwzględniać swoją osobowość w codziennych działaniach. Powinni próbować żyć w wolny i otwarty sposób, i robić to, co chcą robić. Jednocześnie powinni starać się dawać z siebie jak najwięcej. Czasem ludzie żyją w służbie innym, w służbie temu, co inni o nich myślą lub nie. A trzeba myśleć o tym, co jest dla nas najlepsze każdego dnia. Trzeba szanować innych, to też bardzo ważne, ale też szanować samych siebie. Próbować być szczęśliwym każdego dnia, bo życie jest krótkie. Powinniśmy wykorzystać je najlepiej, jak potrafimy.
Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?
Podróżowanie, fotografowanie…
Możesz powiedzieć, że podążasz za swoimi marzeniami?
To wygląda tak… Oczywiście zawsze mamy mnóstwo marzeń. Marzenia zmieniają się w trakcie naszego życia. Kiedy jesteśmy mali, chcemy zabawkę. Marzymy o PlayStation, o rowerze. Później chcemy zostać weterynarzami, lekarzami, pielęgniarkami. Z czasem, nasze marzenia realizują się na inne sposoby.
Mogę powiedzieć, że zrealizowałem wiele z moich marzeń, ale jeszcze nie wszystkie. Moim największym marzeniem jest podróż dookoła świata, poznanie wszystkich krajów na świecie. Nie wiem, czy dam radę to zrobić, ale też się tym specjalnie nie martwię. Będę próbował. Jeden dzień na raz i wkrótce zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Ostatnie pytanie – jak chciałbyś być zapamiętany jako fotograf i jako człowiek?
Zostawiam to innym ludziom, nie przejmuję się tym za bardzo. Chciałbym być zapamiętamy jako ktoś, kto zrobił w życiu dobre rzeczy. Może to być poprzez fotografię albo poprzez to, co robię w DAR-ze, nie wiem. Nie żyję z obsesją tego, co inni ludzie myślą o mnie, i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Po prostu chcę zostawić za sobą dobre rzeczy.
W takim razie życzę powodzenia! I dziękuję za wywiad.
Dziękuję.
Przydatne linki:
Luís Godinho – strona internetowa
Luís Godinho – Facebook
Luís Godinho – Instagram
DAR – Dreams Are Real – Facebook