Sónia Luz – To, co robię, to w oczach innych czyste szaleństwo

with Brak komentarzy
Poleć innym:

Ostatnia aktualizacja: 2022-12-09. Autor: Milena

Wchodzę do salonu, Sónia już na mnie czeka. Szeroki, serdeczny uśmiech miesza się z lekką niepewnością. W końcu dziś ma mi opowiadać o swoim marzeniu. Marzeniu, które zrodziło się z potrzeby serca i które ujrzało światło dzienne na małej wyspie na środku Atlantyku.

Siadamy pomiędzy łóżkiem kosmetycznym a rozgrzanym woskiem i zaczynamy rozmowę.


To read an English version of this article click HERE.

Milena Dąbrowska i Sónia Luz podczas rozmowy

Sónia, ja Cię znam od prawie 5 lat, ale moi odbiorcy Cię nie znają. Przedstawisz się?

Nazywam się Sónia Luz. Jestem kosmetyczką-kosmetolożką, pracuję w zawodzie od 24 lat. Bardzo lubię moją pracę. Lubię zajmować się klientkami, rozmawiać z nimi, podnosić im poczucie własnej wartości. Bo to jest moja praca – wpływanie na to, jak ktoś się czuje sam ze sobą. Codziennie mogę komuś poprawić nastrój i codziennie uczę się czegoś nowego.

Poza dbaniem o klientki w salonie, od kilku miesięcy dbasz o nie też w ich domach – przez Luz Creme (krem Luz). Skąd pomysł na stworzenie własnego kremu?

Kiedy zaczęłam pracować, brakowało mi na rynku dobrego kremu – który by dobrze nawilżał, ale też szybko się wchłaniał. Bo nie lubię mieć tłustych rąk. Zaczęłam więc tworzyć swoją formułę, na użytek własny.

I jak ta formuła ujrzała światło dzienne?

Była pandemia. W marcu 2020 r. zostaliśmy zamknięci w domach. Jestem kosmetyczką, nie mam wakacji, a tu nagle musiałam siedzieć dwa i pół miesiąca w domu.

Oglądałam telewizję i widziałam, jak ludzie pomagają innym. Robią maseczki dla lekarzy, zupę dla biednych. Też chciałam dać ludziom coś od siebie.

I zaczęłam myśleć – wszyscy wiele razy dziennie dezynfekujemy ręce alkoholem. Sprzedawczynie w sklepach mają już rany na rękach od ciągłego używania żelu do dezynfekcji, dzieci dostają alergii. Wyobraź sobie, jak ich ręce będą wyglądać za 10 lat!

Pomyślałam, że chcę stworzyć krem, który na swój sposób pomoże nam w covidzie.

Krem, który by łagodził podrażnienia i koił skórę. Jestem kosmetolożką, wróciłam do mojej formuły.

Była już gotowa?

Nie do końca. Cały czas szukałam składnika aktywnego.

Któregoś dnia piłam herbatę z rumianku i dotarło do mnie – rumianek! Zaraz sprawdziłam w internecie, że przecież faktycznie rumianek ma właściwości łagodzące, uspokajające.

Działanie kremu Luz to połączenie mocznika i rumianku. Dzięki nim krem ma właściwości nawilżające, a jednocześnie łagodzące. Dokładnie takie, o jakie mi chodziło!

I co zrobiłaś?

Dokończyłam moją formułę i wysłałam do laboratoriów. W ciągu tygodnia dostałam feedback! Wszystko stało, nikt normalny nie robi nowych kosmetyków w pandemii. Spytali mnie, czy chcę rozpocząć produkcję.

Porozmawiałam z mężem, bo to była duża inwestycja. Powiedział: „Jeśli w to wierzysz, działaj!” Wierzyłam w 100%.

Sónia Luz i Luz Creme

I jak wyglądał cały proces?

Najpierw były testy kremu – stabilność, itd. Luz Creme przeszedł wszystkie pomyślnie przy pierwszym podejściu!

Ale podstawowe testy to było dla mnie za mało. Chciałam, żeby mojego kremu mogli używać wszyscy, w tym kobiety w ciąży i w okresie laktacji. Bo jak spojrzysz na kremy, na wielu jest napisane, że nie są przeznaczone dla kobiet w ciąży i w okresie laktacji. Mój miał być.

Poddałam go więc testowi, który mógł potwierdzić albo zniszczyć wszystko. Wszyscy mnie ostrzegali, że zapłacę za niego mnóstwo pieniędzy i zostanę z niczym. Bo ten test był dla mnie tak ważny, że gdyby mój krem go nie przeszedł, nie byłabym w stanie iść z nim dalej w świat.

Dlaczego?

Musisz zrozumieć jedną rzecz – jestem na Azorach. To, co robię, to w oczach innych czyste szaleństwo. Nie mogłam zrobić jakiegokolwiek kremu. Mój krem musiał być najlepszy na świecie.

I jesteś zadowolona z rezultatu?

Bardzo! Luz Creme przeszedł ten test! I to była dla mnie ogromna radość! Stworzyłam krem, który ma być dla wszystkich, dla całej rodziny. Miał być dobry i dostępny finansowo dla wszystkich. Żeby nie stał ukryty głęboko w szafce, ale w salonie, gdzie cała rodzina może z niego skorzystać.

Luz Creme

W tym trudnym dla nas wszystkich czasie chciałam dać ludziom taki moment przyjemności, moment tylko dla nich. Bo nie ma nic lepszego niż wziąć odrobinę kremu i zacząć kremować drugą osobę.

A jak wyglądała produkcja?

Było trudno. Wszystko robiłam zdalnie, nigdy nie opuściłam wyspy. Bałam się covida i respektowałam wszystkie zasady. Wszystko trwało i trwało, ale pracowałam z azorskim spokojem. Bo tutaj musimy mieć w sobie spokój i cierpliwość. Mamy różne ograniczenia. W końcu nie możemy wsiąść w samochód i pojechać do Lizbony.

I jak poszło?

Było bardzo trudno. Ale miałam szczęście. Bo pracownicy laboratorium sami byli ciekawi, co wyjdzie z moich działań.

Pomogli mi znaleźć fabrykę, zespół od marketingu. Tak zaczęliśmy zbierać moją ekipę! Chciałam włączyć w naszą pracę trochę osobistego podejścia i żartów. Zbierałam więc ludzi na konferencje na Zoomie. Mówili: „Nie pracujemy na telekonferencjach”, a ja im odpowiadałam: „To teraz będziecie!”

Do teraz nie znam nikogo osobiście, ale miałam szczęście do dobrych i dobrze pracujących ludzi. Z niektórymi się nawet zaprzyjaźniłam. Nieraz sobie myślę: „Wow! To jest naprawdę coś!”

Brzmi świetnie. A powiedz mi coś więcej o nazwie. „Luz” to twoje nazwisko, ale też „światło”.

Tak, Luz to moje nazwisko, po tacie. Krem długo nie miał nazwy, ludzie mówili do mnie „Pani Luz”, mówili „krem Luz”.

Któregoś dnia moja córka spytała mnie: „Mamo, jak się nazywa ten krem?” Odpowiedziałam jej: „Luz Creme”.

„Luz” oznacza światło, co miało dla mnie duże znaczenie. Światło należy do nas wszystkich i jest dla wszystkich. Tak, jak mój krem.

Nawet na logotypie jest słońce i promienie słoneczne oświetlają nas wszystkich!

Sónia Luz

Wszystko jest złote!

Tak, te fragmenty są teraz złote. Bo dostałam Selo de Ouro (dosł. “złota pieczęć”). Pierwszą partię zamówiłam najmniejszą możliwą, 2000 sztuk. Nikt się tego nie spodziewał, ale nie minął miesiąc, a ja już zamawiałam kolejną partię.

Usłyszałam, że należy mi się Selo de Ouro dla tak szybko sprzedającego się kremu. Szczerze – byłam w tym czasie zajęta i się tym za bardzo nie przejęłam. Powiedziałam ekipie z laboratorium, żeby zrobili, co uważają. I pomalowali wszystko na złoto!

Widzę, że wszystko jest super przemyślane! A powiedz, co to za woreczki, które masz tu obok?

To nasza linia kąpielowa!

Wiesz, że jako kosmetyczka nie mogę brać urlopu w wakacje. Ale bardzo lubię odwiedzać różne ciekawe miejsca na wyspie. W jednym z takich miejsc siedziałam w jacuzzi z ziołami. Byłam zachwycona zapachem! Zaraz zaczęłam myśleć: jak to zrobić, żeby w domu osiągnąć podobny efekt, ale uniknąć sprzątania?

W tym samym miejscu w pokoju znalazłam pachnącą saszetkę z ziołami pod prysznic. Co za zapach!

Po dłuższym czasie myślenia uzupełniłam markę Luz o dwa nowe produkty – stworzyłam produkt do kąpieli i pod prysznic.

Luz – torebka do kąpieli

Czym jest torebka do kąpieli?

To długie łodygi ziół zapakowane w torebkę, która ma przypominać torebkę herbaty. Wkładasz je na 15 minut do wanny pełnej wody, a później sama wchodzisz. Możesz się myć tą torebką, bo to herbata, zioła. I jednocześnie możesz się relaksować w pachnącej wodzie. To dobre dla ciała i dla ducha. Wiedzieli o tym już w starożytności.

Moje klientki używają tego też w suszarce do ubrań. Mówią, że ubrania później pięknie pachną.

Co znajdziemy w tej torebce?

Rumianek, trawę cytrynową, lawendę i bazylię.

A w saszetce pod prysznic?

Saszetka pod prysznic pachnie mocniej. Zawiera rumianek, rozmaryn, werbenę cytrynową, szałwię i naturalne mydło z mleka koziego. Bo już nawet egipscy władcy używali tego mydła. A ja chciałam dać odrobinę luksusu nam wszystkim. Nie masz jak iść do spa, ale możesz mieć spa w domu.

Możesz zrobić coś dla siebie, poczuć, że jesteś wyjątkowa. Bo każdy jest wyjątkowy. Każdy też ma swoje trudności w życiu. A takie domowe spa to prosty i tani sposób, żeby się poczuć lepiej.

Luz – saszetka pod prysznic

Przed użyciem pod prysznicem możesz włożyć saszetkę do szafki nocnej, żeby pachniała. Później wieszasz ją pod prysznicem i używasz. Kiedy mydło się skończy, możesz użyć saszetki jako gąbki i skorzystać z własnego mydła.

Brzmi świetnie! A skąd masz składniki do swoich produktów?

Wszystkie zioła w linii kąpielowej są z Terceiry i są ekologiczne. Wąchałam zioło po ziole i sprawdzałam ich właściwości. Wybrałam tylko te, które mają na nas wyłącznie dobry wpływ.

Produkcją zajmuje się Terra Azórica. Wszystko jest ręcznie robione.

W kremie pomysł, formuła są stąd. Ale nie mamy fabryki kosmetyków na wyspach, więc produkuję krem na kontynencie. W przypadku linii kąpielowej tylko tkaniny są sprowadzane z kontynentu.

Chcę korzystać z tego, co nasze. Jeśli coś w moich produktach nie jest azorskie, to na pewno jest portugalskie.

Wspierasz lokalny biznes.

Na początku o tym nie myślałam, ale cała fabryka przez 6 miesięcy pracowała tylko dla mnie! Do tego transport, pośredniczki, zespół marketingowy. To tyle miejsc pracy! I kiedy ludzie kupują moje produkty, wspierają nie tylko moją markę, ale tyle osób na Azorach i w Portugalii kontynentalnej!

Tworzenie i utrzymywanie miejsc pracy to bardzo ważny temat! Ale powiedz jeszcze – zdaje się, że masz jeszcze jeden produkt.

Tak, to Cup Luz! Znasz naszą słynną blogerkę kulinarną, która ma kanał Happy Life in Kitchen? To Sara Loureiro, moja kuzynka. Kiedy przygotowywaliśmy oficjalną premierę kremu Luz, porozmawiałam z nią o tym, że chciałabym wypić mój krem. Dać sobie tyle dobra od środka.

Sara wymyśliła więc napój, który łączy herbatę rumiankową, rukolę i ananasa z Azorów. Wszyscy byli zachwyceni napojem! Rozdawaliśmy gościom ulotki z przepisem i wiem, że wiele osób latem zabierało ze sobą na pikniki właśnie ten napój. Nawet dzieciom smakuje! A to ważne, żeby dzieci piły herbatę, a nie gazowane napoje.

Cup Luz

Wróćmy jeszcze na chwilę do początków. Jak ludzie wokół reagowali na Twój pomysł?

Najpierw powiedziałam mężowi i córce. Wykrzyknęli: „Aaa, to dlatego ciągle tak się kryjesz po kątach i coś czytasz!” Moja rodzina była zachwycona pomysłem.

Ale innym osobom o tym nie mówiłam. Bałam się reakcji. No bo co byś powiedziała, gdybym Ci powiedziała, że chcę zrobić krem?

Pytasz, co JA bym powiedziała?

(śmiech) Nie, ty się nie liczysz! Co by powiedziały normalne osoby?

Że to szaleństwo.

Dokładnie. Szaleństwo. I teraz sobie wyobraź, że ludzie mi mówią, że to szaleństwo. Gdybym też stwierdziła, że to szaleństwo, myślisz, że miałabym siłę działać?

Używałam więc kremu w salonie, jasno mówiąc klientkom, że to krem w fazie testów i pytając o pozwolenie na użycie go. I co? Moje klientki były zachwycone! Od razu pytały, co to za krem, chciały go kupować. To dawało mi siłę do dalszego działania!

A jak jest dziś?

Dziś mam dystrybutorki kremu na wszystkich wyspach i w wielu miejscach w Portugalii kontynentalnej. W salonach kosmetycznych i fryzjerskich, spa, u barberów. Wiele osób sprzedaje krem drożej niż ja, to ich biznesy.

Często ktoś widzi nasz krem np. na YouTube i kupuje, koleżanka wypróbowuje i też od razu zamawia.

Dużo wysyłam do Francji, niedługo Luz Creme będzie dostępny nawet na Malediwach.

Można kupić twoje produkty online?

Tak, mamy stronę www.luzcreme.pt i tam można zamówić wszystko do dowolnego miejsca. Sama wszystko pakuję i zanoszę na pocztę 2-3 razy w tygodniu.

I wiesz co? Ludzie piszę do mnie, że krem pomógł im lub przyniósł ukojenie np. w chorobach skórnych, na które cierpieli od lat. Krem jest do rąk i nóg, ale ludzie używają go na różne sposoby i często sami podrzucają mi pomysły na to, jak go używać.

Czyli uczysz się od swoich klientów! A chciałabyś coś powiedzieć na koniec osobom, które będą czytały nasz wywiad?

Luz, światło jest dla wszystkich. Używajcie go, dawajcie je! Światło to bowiem radość, zdrowie, piękno. Esencja życia. Dzielcie się nią!


„Sê grato e traz luz nos teus atos” – „Bądź wdzięczny i nieś światło w swoich działaniach”

PS Gdzie znaleźć Sonię i jej produkty?

  • salon kosmetyczny Margarida: Rua da Guarita 174A, Angra do Heroísmo, Terceira, tel. +351 295 214 950
  • strona internetowa luzcreme.pt

Poleć innym: