Ostatnia aktualizacja: 2021-05-01. Autor: Milena
O tym, że trzeba walczyć o to, w co się wierzy, jak artysta musi nauczyć się być wrażliwym na oczach innych ludzi i jak to jest być muzykiem na środku Oceanu Atlantyckiego oraz o wielu innych kwestiach opowiada Cristóvam.
To read an English version of this article click HERE.
Cristóvam to znakomity wokalista i autor piosenek, który pochodzi z Terceiry i tutaj tworzy, a swoją muzyką na szczęście dzieli się też z resztą świata. 13 sierpnia 2019 r. zagra koncert w Warszawie. Postanowiłam przedstawić Wam go przed tym koncertem.
Dzisiejszy artykuł jest nietypowy. To bowiem pierwszy na mojej stronie podcast. Mam nadzieję, że spodoba się Wam ta forma.
Tekst, który znajdziecie poniżej, to transkrypcja (i moje tłumaczenie z angielskiego) naszej rozmowy. Poniżej transkrypcji – więcej informacji o artyście i o koncercie. A tymczasem – przyjemnego słuchania!
Tutaj możesz również pobrać wywiad i posłuchać go w odpowiednim dla Ciebie momencie:
Cześć! Mówi Milena Dąbrowska, a Ty słuchasz wywiadu z Cristovamem. Cristovám jest wokalistą i autorem piosenek. Pochodzi z portugalskiej wyspy Terceiry w archipelagu Azorów. Tak, to tam, gdzie mieszkam. I tam, gdzie usłyszałam go po raz pierwszy w czerwcu 2018 r. Byłam tak oczarowana jego muzykę, że od razu wiedziałam, że muszę „sprowadzić” go do Polski. Chciałam, żebyście też mogli go posłuchać. I niemożliwe właśnie się dzieje. Cristovám zagra swój pierwszy koncert w Polsce! Jego koncert „Hopes & Dreams” odbędzie się 13 sierpnia o 19:00 w DK Śródmieście w Warszawie. Więcej informacji na temat Cristovama i jego koncertu znajdziesz na mojej stronie www.milenadabrowska.com – a teraz zrelaksuj się i przyjemnego słuchania!
Cześć.
Cześć.
Dziękuję, że zgodziłeś się na ten wywiad.
To ja dziękuję.
Pierwsze pytanie brzmi: dlaczego muzyka?
Bo narkotyki są złe. (śmiech)
I nielegalne? (śmiech)
I nielegalne. (śmiech) Nie, ponieważ mój dziadek był założycielem radia tutaj na wyspie I zostawił po sobie dużą kolekcję muzyki, którą odziedziczył mój tata i odziedziczyłem ja. Dorastałem, słuchając wielu nagrań, które były bardzo stare jak na mój wiek. Kiedy miałem 6 lat albo 5, znałem już nagrania Dire Straits, Supertrampa, Boba Dylana i Neila Younga wzdłuż i wszerz.
Nie miałem żadnego muzyka w rodzinie, ale miałem dobrego przyjaciela mojego taty, który był świetnym gitarzystą. On mnie poprowadził do pasji prób nauki gry na gitarze.
Kiedy miałem 11 lat, mój tata w końcu podarował mi gitarę. Moją pierwszą gitarę. Wtedy zacząłem zamykać się w moim pokoju do 4 nad ranem każdego dnia, próbując pisać piosenki. Najpierw nauczyłem się dwóch czy trzech piosenek, a potem zacząłem grać własne.
Jako że nie znałem żadnego innego muzyka, kiedy zaczynałem tworzyć swoje piosenki, a chciałem usłyszeć inne instrumenty, musiałem nauczyć się gry na tych instrumentach, żeby pojawiły się w moich piosenkach. To dlatego nauczyłem się grać na basie, niektórych klawiszach, programować perkusję i nagrywać siebie w tym wszystkim. To była konieczność.
Nauczyłeś się tego wszystkiego sam?
Tak. A nie było YouTube’a. (śmiech) Bo jestem już stary. (śmiech)
Och, jesteś tak koszmarnie stary! (śmiech)
Ale nie było żadnych instrukcji, więc tak, to było mnóstwo prób i błędów. Ale kochałem to, więc nigdy się nie znudziłem. Widziałem moich przyjaciół, którzy nudzili się każdego dnia, a ja nigdy nie byłam znudzony. Czekałem z niecierpliwością, żeby wrócić do domu i bawić się tymi zabawkami.
Czy w tym czasie myślałeś już, żeby przekształcić muzykę w Twój zawód, czy to była tylko zabawa?
Na początku nie myślałem o tym. Prawdopodobnie około 15. albo 16. roku życia zacząłem zdawać sobie sprawę, że jedyną rzeczą, która naprawdę mnie pasjonowała, była muzyka. Zacząłem myśleć o tym, żeby żyć z muzyki, mimo tego, że wszyscy mi mówili, że to niemożliwe. I że będę się musiał przeprowadzić do dużego kraju i dużego miasta, bo Azory są złym miejscem do tego, żeby zostać muzykiem.
Zdaje mi się, że czytasz moje pytania, ponieważ odpowiadasz na nie dokładnie tak, jak mam je wypisane. (śmiech) To jak to jest – być muzykiem na małej wyspie na oceanie?
To jest coś, czego nie da się wytłumaczyć, bo to bardzo nieznana rzeczywistość.
Nawet dla mnie do pewnego stopnia, ponieważ nie ma wielu ludzi, których mógłbym podziwiać i powiedzieć: ten koleś robi dokładnie to, co ja chcę robić. Nie było nikogo takiego. Oczywiście byli i cały czas są na wyspie świetni muzycy, ale żaden z nich nie robił tego, co ja robiłem. Ja chciałem mieszkać tutaj, ale robić muzykę i robić trasy koncertowe na świecie. To się wydawało wręcz niedojrzałe, mieć tak duże marzenia.
Ale byłem bardzo uparty i kiedy miałem 18 lat, wysłałem wiadomość do ówczesnej wielkiej portugalskiej gwiazdy pop. Muzyk odpisał mi, posłuchał mojej muzyki, poznałem mnóstwo innych ludzi.
To był punkt zwrotny dla mnie, ponieważ po raz pierwszy poczułem, że ta przepaść dzieląca wyspy od kontynentu nie była tak duża, jak ludzie myśleli.
Ze względu na internet. Tego, że mogłeś po prostu przesłać wiadomość do tych ludzi. I oczywiście większość osób, do których wysyłasz wiadomości, kiedy jesteś dzieckiem tworzącym muzykę, nawet nie odpowiada, ale niektórzy odpowiadają. I to był dla mnie punkt zwrotny.
I wtedy pojechałem do Lizbony studiować sztuki piękne. Trwało to tylko 5 miesięcy. Rzuciłem studia, ponieważ nie było mnie stać i na opłacenie studiów, i na nagrywanie płyty w tym samym czasie. Musiałem wybrać, w co zainwestuję. Wybrałem muzykę. Później jedna rzeczy prowadziła do następnej – i tak dotarliśmy aż do tego momentu.
Ok, wow, brzmi jak prawdziwa historia.
Bo to jest prawdziwa historia.
Co muzyk z kontynentu odpowiedział? Dlaczego to była taka duża rzecz?
To była duża rzecz, ponieważ kiedy… Obecnie to nie znaczy tyle, ile znaczyło kiedyś. Ponieważ ta przepaść oczywiście zmniejszyła się ze względu na internet. I ponieważ jest znacznie silniejszy związek pomiędzy tym, co się dzieje na wyspach, i tym, co się dzieje na lądzie. Ale w tamtym czasie to były dwa osobne światy i nikt nie wiedział, co się działo tutaj. A ludzie, którzy pojawiali się w telewizji, byli oczywiście sławni i bogaci. To była zniekształcona rzeczywistość, ponieważ kiedy dostajesz się do telewizji, zaczynasz zdawać sobie sprawę, że nie zarabiasz na byciu w telewizji. Czego dowiedziałem się później. Ale kiedy byłem dzieckiem i oglądałem MTV i widziałem tych wszystkich ludzi, myślałem, że byli poza zasięgiem i trochę wyżej niż reszta ludzkości, coś jak bogowie. I że nigdy nie będzie można z nimi porozmawiać. I wtedy prosta wiadomość i prosta odpowiedź. Powiedział mi, że podobała mu się moja muzyka i że powinniśmy się spotkać.
A ja byłem dzieckiem. Powiedziałem o tym moim rodzicom, poleciałem do Lizbony, a muzyk miał premierę płyty. Przedstawił mnie członkom innego znanego w tym czasie zespołu.
I oto jestem – dzieciak z wyspy z ludźmi, których widziałem tylko w telewizji. I wtedy kliknęło.
W końcu zrozumiałem, że ludzie wokół mnie nie wiedzieli nic o tym świecie, o świecie muzyki. Więc ich opinia nie powinna się liczyć. W sensie powtarzanego „Nie powinieneś tego robić, bo to nie zadziała”. Dowiedziałem się, że mają zerowe podstawy do mówienia tego, co mówili, do mówienia o świecie, do którego próbowałem się dostać. Stałem się więc bardzo uparty i zamknięty w sobie, i zdecydowałem się robić rzeczy po swojemu, ponieważ nie widziałem wokół osób, których opinia mogłaby mieć znaczenie w tym temacie. Oczywiście w pozostałych tak, ale nie w kwestiach zawodowych.
Później, być może z powodu mojej dziecięcej upartości, w końcu zostałem przynajmniej pewną wersją tego, kim chciałem być.
Ok! I to życie wygląda tak, jak je sobie wyobrażałeś?
Nie wiem. Pięknie jest podróżować tylko ze swoją gitarą. Smutno-pięknie, ponieważ przez większość czasu jest się samemu – w samolotach, pociągach, autobusach. Ale spotyka się tych wszystkich ludzi i poznaje te wszystkie historie, i tyle różnych kultur, i podróżuje do tylu różnych miejsc, o których się nawet nie marzyło. Pod tym względem jest to tak dobre, jak myślałem.
Ale jest też druga strona medalu. Dorastasz i zaczynasz się orientować, że muzycy to tacy ludzie, jak wszyscy.
Że mają codzienne problemy i rachunki do opłacenia, że mają takie same zmartwienia jak każdy inny człowiek. I że nie jest to aż tak efektowne. Przynajmniej nie dla muzyków, którzy żyją, powiedzmy, pośrodku drabiny. Wielcy muzycy tak, mają luksusowe życie i żyją w swego rodzaju równoległym świecie. Ale muzycy tacy jak ja, którzy grają w małych klubach i podróżują wszędzie, są normalnymi ludźmi, którzy mają normalne problemy – jak wszyscy inni.
I muszą sami opłacać czynsz.
Ale to jest niesamowite, że byłem tak uparty, że nie było już odwrotu.
Wspomniałeś o tym uporze już kilka razy.
Mnóstwo razy, tak. Najgorszy w byciu muzykiem, najtrudniejszy, a jednocześnie taki, który czyni się silniejszym profesjonalistą, jest każdy moment, kiedy coś wielkiego ma się wydarzyć – i się nie wydarza. To jest rzeczywistość muzyków, artystów, aktorów. Czasami jesteś o włos od swojego marzenia – i sprawy obracają się nie tak, jak myślałeś i jak wszyscy wokół ciebie myśleli.
Pierwsze dwa czy trzy razy, kiedy się to przydarza, to coś w stylu uderzenia pięścią w żołądek. To powoduje, że się wycofujesz na chwilę i myślisz: jak znów wskoczę na tego konia?
Ale myślę, że te kroki wstecz są niezbędne, ponieważ rozwijają mnóstwo potrzebnych rzeczy. Potrzebnych do tego, żeby zmierzyć się z tym niepewnym życiem, jakim jest muzyka.
Nigdy nie wiesz, co się wydarzy jutro, co cię powstrzyma za dwa miesiąca, nigdy nie wiesz, co się wydarzy. Czasem dzieją się rzeczy świetne, czasem złe. To wszystko jest częścią. I to jest główna różnicą między karierą artystyczną a stabilną. Albo kochasz górki i dołki, albo kochasz równą linię. Ja kocham górki i dołki.
Z czasem robi się łatwiej?
Nie wiem. Z upływem czasu robię się przesądny, więc nie lubię mówić zbyt wiele, ale to, czego się na pewno nauczyłem, to żeby nie oczekiwać wiele od niczego. Dostarczać, co masz, dawać z siebie to, co najlepsze. Ale nie wskakiwać na scenę myśląc, że to zmieni twoje życie, albo nie wskakiwać na antenę radiową myśląc… albo nie ruszać w trasę, cokolwiek. Bo to jest bardzo niepewne i trudne do przewidzenia. Czasami rzeczy, które wydają się być najważniejsze, mijają cię, a czasem rzeczy, o których nawet nie myślałeś, okazują się wielkim krokiem w twojej karierze.
Myślę, że to właśnie jest ważne – uczysz się robić to, co kochasz, ponieważ robisz to, co kochasz. I przestajesz myśleć o reszcie, bo nad całą resztą nie masz żadnej kontroli.
Wszystkie te rzeczy, które się przydarzają – zmieniają cię jako muzyka lub człowieka?
Zmieniają w tobie wszystko. Zmieniają cię jako człowieka. To są lekcje cenne nie tylko dla twojej kariery, one są cenne dla twojego życia. Kiedy jesteś dzieckiem, masz 18 lat – ta wrażliwość, którą miałem, żeby wysłać tamtą wiadomość, to ta sama wrażliwość, którą miałem, żeby uwierzyć każdemu, kto przychodził do mnie i mówił: „Sprawię, że staniesz się tym facetem” albo „To się wydarzy, ponieważ pociągnę odpowiednie sznurki”. Mnóstwo tego typu rzeczy przydarza się muzykom i artystom. Mnóstwo ludzi przychodzi i odchodzi. Mówię, że mają zamiast coś zrobić, a potem nie robią nic. A potem odchodzą, zostawiając cię zrozpaczonego. To część bycia muzykiem. Nie możesz tego zmienić, to zawsze się będzie działo. Musisz więc stworzyć swego rodzaju barierę, żeby obronić się przez zwariowaniem od tego, co ludzie ci obiecują. Bo tak szczerze mówiąc, nikt nie ma nad niczym kontroli. Chcieli ci pomóc, nie pomogli, rozbudzili wielkie nadzieje i cię zniszczyli.
To część gry. Uczysz się z tym żyć, jesteś silniejszy. To wszystko sprawia, że robisz rzeczy z właściwych powodów.
Zapominasz o biznesie, który jest obok, i skupiasz się na muzyce i na tym, co cię do niej przyciągnęło na samym początku. I prawda jest taka, że sądzę, że póki pozostajesz wierny muzyce z powodu, dla którego w ogóle się nią zająłeś, po prostu to robisz. Bo bardzo łatwo dać się zepsuć. Kiedy wszystkie dobre rzeczy zdarzają się jednocześnie i nie musisz się trudzić, żeby dojść na pewien poziom. Kiedy już go osiągniesz, nie wiesz, jak tam dotarłeś i to niszczysz, spadasz. Myślę, że to nawet gorsze. I zdarza się często. Dzieciaki mają kariery bez konieczności walki o nie, kończą 19 lat, mają miliony dolarów, i zaczynają próbować narkotyków, i niszczą wszystko. I stają się kolesiem pracującym gdzieś w kawiarni, którego nikt nie zna. Wszystkie lekcje są cenne i ważne, choć nie wiedziałem, że na mnie czekają. W ogóle. Jak cokolwiek innego (w tym biznesie), bo nic o tym nie wiedziałeś. Tak więc… po prostu grasz w tę grę. Spada na ciebie kilka ciosów, kilka przyjmujesz, kilku unikasz, i tak to wygląda.
Tak więc mówisz, że trzeba mieć właściwe powody do zajmowania się muzyką i pamiętać o nich. Co cię więc napędza, kiedy piszesz muzykę, słowa? Co cię inspiruje?
Tak, jak powiedziałem – kiedy jesteś muzykiem, masz normalne życie. Masz uczucia, masz przyjaciół, masz relacje… I te wszystkie rzeczy grają rolę w twoim życiu – w tym, kim jesteś i co czujesz. Różnica między muzykiem a osobą, która nie jest artystą, która prowadzi normalne życie i nie uzewnętrznia się, nie pokazuje światu swoich uczuć, polega na sposobie, w jaki wystawiasz swoją wrażliwość na widok publiczny.
Najlepsze piosenki pochodzą z serca, pochodzą z tego, kim jesteś i co czujesz. A nie wszyscy są gotowi zawrzeć w piosence to, jak się czują, i pokazać to światu w całej okazałości. To skomplikowane, musisz nauczyć się, jak być wrażliwym na oczach innych ludzi.
I kiedy wchodzisz na scenę i śpiewasz piosenkę o czymś, co sprawiło, że byłeś smutny albo wesoły – jeśli robisz to dobrze, to podczas wykonywania tej piosenki jesteś w tym miejscu, w którym byłeś, kiedy ja pisałeś. Jeśli byłeś smutny, robisz się smutny na scenie. Jeśli byłeś szczęśliwy, robisz się szczęśliwy na scenie. A ludzie lubią szczerość, kiedy słuchają koncertu. Tak więc… Myślę, że to jest to. Już nawet nie pamiętam, jakie było pytanie. (śmiech)
Wrócimy do tego pytania. (śmiech)
Ale myślę, że na nie odpowiedziałem. (śmiech)
Mniej więcej. (śmiech) Ale chciałabym, żebyś powiedział mi więcej o wkładaniu serca w muzykę. Ponieważ wiem, że sztuka również potrafi być terapią.
Tak. Dokładnie. Większość piosenek jest terapią. To dlatego większość piosenek, które zdają się być pełne serca, jeśli pomyślisz o tym, zdają się być smutne. Kiedy myślisz o piosence pełnej serca, zawsze myślisz o smutnej piosence. A to dlatego, że ludzie, kiedy są smutni, zazwyczaj trzymają to w sobie. Kiedy są szczęśliwi, uzewnętrzniają to przed całym światem, sprawiają, że inni zaczynają się śmiać, skaczą na ulicach – pokazują to we wszystkim, co robią.
Kiedy są smutni, zakładają czasem maskę i przechadzają się ulicami, i ludzie widzą, że ta osoba nie jest w 100% szczęśliwa, ale nie mają pojęcia, co się dzieje. Ponieważ te osoby zatrzymują to dla siebie. A kiedy jesteś muzykiem lub artystą, masz w zwyczaju wyciągać na światło dzienne to, co jest zamknięte w środku. To dlatego większość piosenek jest smutna. I to dlatego te piosenki zdają się mieć w sobie więcej serca. Trudno jest napisać dobrą radosną piosenkę.
Tak, to prawda. Ponieważ szczęście zdaje się być…
To jest tak, że jak jesteś szczęśliwy, nie myślisz o pisaniu piosenek. Nie potrzebujesz uzewnętrznić tego, co czujesz, ponieważ już jesteś na to otwarty. Wszyscy wokół widzą, że jesteś szczęśliwy, sami stają się szczęśliwsi, wszyscy są szczęśliwi. A kiedy jesteś w domu i nie czujesz się dobrze, i jeśli masz gitarę i zaczynasz pisać piosenkę, przekładasz na papier co tkwi w twoim umyśle i w twoim sercu i to się tym staje. Tak więc… To dlatego wierzę, że jest więcej prawdziwych smutnych piosenek niż radosnych. Chciałbym, żeby było inaczej, ale nie jest.
Ale wtedy przynajmniej ludzie, którzy są smutni i zamykają się w domu, mają czego słuchać.
Tak, dokładnie. I myślę, że to też jest bardzo ważne.
To jedna z rzeczy, które sprawiły, że zachciałem tworzyć muzykę. Wydawało mi się, że nikt nie rozumiał, jak się czuję, ale była o tym piosenka. I mogłem myśleć, że ten koleś, który napisał tę piosenkę, wie, jak się czuję, ponieważ wyraził to w piosence. I było w tym dla mnie coś magicznego.
Zwłaszcza kiedy jesteś nastolatkiem i zawsze albo płaczesz, albo śmiejesz się w głos. Kiedy jesteś nastolatkiem i twoje uczucia są super delikatne, i chwiejne, to jest ten moment, kiedy czuję, że ludzie przywiązują się do piosenek, których będą słuchać przez całe swoje życie. To jest magia piosenek i to jest coś, co popchnęło mnie do napisania kilku.
Wracając do poprzedniego pytania – co inspiruje cię przy pisaniu piosenek?
Codzienne życie i codzienne uczucia, codzienne rzeczy, które przytrafiają się albo mi, albo komuś tak mi bliskiemu, że odczuwam je tak, jakby dotyczyły właśnie mnie. Czasem twój najlepszy przyjaciel przechodzi przez ciężki czas i czujesz to, i te uczucia są dla ciebie prawie tak samo trudne jak dla niego, ponieważ jesteś tak blisko niego. Więc czasem jest piosenka, o której ludzie powiedzą: „Och, byłeś w bardzo złym momencie, kiedy to pisałeś”, a czasem to nie ja, to mój przyjaciel, ale czułem to tak, jak on, a przynajmniej wystarczająco mocno, żeby złożyć kawałek mówiący o tym. Co zdarza się bardzo często. Zwykle nie mówię wszystkiego o moich piosenkach, bo są albo super osobiste dla mnie albo super osobiste dla kogoś bardzo mi bliskiego.
Jest taki świetny autor piosenek, którego uwielbiam, nazywa się Ray Lamontagne. On mówi, że muzyk opowiadający ludziom, o czym jest piosenka, to to samo co magik zdradzający sekret swoich sztuczek. Ponieważ niszczysz potencjalne wyobrażenie. Bo to jest magia muzyki. Dziś napisałem piosenkę o mojej babci, innego dnia ktoś jej posłucha i pomyśli, że jest o jego dziewczynie, a jeszcze innego dnia ktoś połączy tę historię ze swoimi problemami zawodowymi. Piosenki mają zdolność zmieniania się w zależności od życia danej osoby. Ich znaczenie zmienia się znacząco. Istnieją piosenki innych artystów, które mają dla mnie bardzo jasny przekaz dotyczący czegoś w moim życiu. I wiem, że ten artysta nie pisał o tym, pisał o czymś, co nie ma z tym nic wspólnego. Ale dla mnie to jest tym, czym jest. I jeśli powiem: „O, ta piosenka jest o tym”, i ty to usłyszysz, zostaje to w twojej głowie. Ta piosenka nie będzie już o niczym innym, będzie o tej konkretnej rzeczy.
Jest taka zabawna historia. Napisałem piosenkę “Red Lights”, która jest na moim ostatnim albumie. Napisałem ją w Amsterdamie i nazwałem “Red Lights”, ponieważ kiedy pojechałem do Amsterdamu, słyszałem jedynie o jego komercyjnej stronie, o której wszyscy mówią. Mówią o czerwonych latarniach, o paleniu zioła na ulicach, a mieście grzechu. Ale kiedy tam dotarłem i zacząłem przechadzać się ulicami, to, co było dla mnie magiczne, było to poczucie wolności, która jest prawdziwa. Chcę przez to powiedzieć, że nikt niczego nie potępia, dopóki nie dotyka to ich samych. Na przykład kobieta koło ciebie ma różowego jednorożca na głowie. Jeśli cię nie dręczy, nawet o niej nie pomyślisz. Czasem miło to powiedzieć i słodkie, że wszyscy mówimy: „Och, ale ja właśnie taki jestem!” Ale prawda jest taka, że nikt taki nie jest. Ale ja czułem to dosłownie w ten sposób tylko kiedy byłem w Amsterdamie. To było poetyczne miasto, ponieważ każdy jest tym, kim jest, i nikogo to nie obchodzi. I już przy pierwszym spacerze po tym mieście byłem pod wrażeniem. Czułem, że to miejsce magiczne.
Kiedy wróciłem tego dnia do domu, napisałem tę piosenkę w 5 minut. I nie miałem pojęcia, o czym ona była. Była o przechadzaniu się ulicami i o wiosłowaniu, a zakochaniu się w ulicy. Wtedy, kiedy piosenka była gotowa, natychmiast poczułem, że byłoby miło nagrać ją z żeńskim wokalem w refrenie. Mam holenderską przyjaciółkę, która nazywa się Manon Planting. Manon ma cudowny głos, i zapytałem ją: „Chcesz nakręcić klip, w którym będziemy śpiewać tę piosenkę, nakręcimy ten klip w Vondelpark”, czyli w bardzo sławnym ogrodzie w Amsterdamie. I ona powiedziała: „Tak, zróbmy to!” I wróciła do domu, posłuchała piosenki i przyszła do mnie z tą ideą. Ona jest bardzo religijną osobą, bardzo czystą, taki anielski typ dziewczyny. Więc ona rzeczywiście przeczytała tekst piosenki i pomyślała, że w piosence ma grać prostytutkę z Amsterdamu. I wtedy ja przeczytałem tekst. I powiedziałem: „Wow”. Ponieważ jeśli rzeczywiście przeczytasz ten tekst, zdaje się, że to piosenka o mężczyźnie, który zakochał się w dziewczynie spod czerwonej latarni. Dosłownie nie ma wersu, który by zaprzeczał temu.
I wtedy poczułem: to jest magia piosenek!
Ta piosenka leci tak:
(Tłumaczenie jest bardzo dosłowne i bardzo mało poetyckie, ale dołączam je dla tych z Was, którzy nie znają angielskiego, żebyście dokładnie zrozumieli tekst – i tym samym przesłanie historii).
I go around this town a time or two (Chodzę po tym mieście raz albo dwa)
Just to waste another dance with you (Tylko po to, żeby zmarnować kolejny taniec z tobą)
And I know it’s wrong but I just can’t help myself (I wiem, że to złe, ale po prostu nie mogę się powstrzymać)
See I’m a little bit lost and I could use some help (Spójrz, jestem odrobinę zagubiony i skorzystałbym z jakiejś pomocy)
(…)
Oh my dear, have no fear (Och, moja droga, nie bój się)
I’m here for the good times, here for the hard times (Jestem tu na dobre czasy, na złe czasy)
Here for all that’s wrong and all that’s right (Na wszystko, co jest złe i wszystko, co jest dobre)
We echo through the night (Odbijamy się echem przez noc)
Between these red lights (Pomiędzy tymi czerwonymi latarniami)
Dosłownie zdaje się, że facet wszedł do dzielnicy czerwonych latarni i zakochał się w dziewczynie. Więc wiesz… Ona była do tego sceptycznie nastawiona, i wtedy powiedziałem: „Nie! To zupełnie nie to, o czym jest ta piosenka!” – „No dobrze, w takim razie to zrobię” – i zrobiliśmy to, nagraliśmy to. Tak więc to zabawne, jak piosenki nabierają kształtu w umysłach ludzi i ich sposób interpretacji zmienia się tak bardzo.
Tak, pamiętam, że ta piosenka była dla mnie o facecie, który zakochał się podczas pobytu w Amsterdamie, ale nie myślałam o tym, że zakochał się w prostytutce.
Tak, wiesz, ale to było tak jasne w tej idei. Ale to nie tak. Nie wiem, co to jest. (śmiech) Ja to tylko napisałem! I wtedy piosenki są czasem nawet bardziej enigmatyczne, ponieważ kiedy piszesz piosenkę, zwykle nie wiesz, o czym piszesz. Zazwyczaj piszesz piosenkę i zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, o czym piszesz, kiedy tę piosenkę kończysz, kiedy zostały ci trzy wersy do napisania. I wtedy zakończenie piosenki staje się trudne. Ponieważ wcześniej pisałeś, zagubiony w pokoju, o całym wszechświecie, a kiedy ta myśl zbliża się do ciebie, nie możesz już pisać o mnóstwie rzeczy. Musisz określić to i tamto, żeby to wszystko szło w kierunku, w którym chcesz, żeby szło. To dlatego mam mnóstwo piosenek, który mają gotową tylko pierwszą połowę, a druga jest w przygotowaniu od lat.
Czekają na swój czas.
Tak, czekają na swój czas. Czasami ten czas nigdy nie nadchodzi. (śmiech)
Ale pracujesz nad drugim albumem.
Pracuję nad mnóstwem muzyki przez cały czas. Ciężko mi powiedzieć, że to trzeci album…
Może od razu czwarty?
…ponieważ nigdy nie wiem, gdzie piosenki skończą, ale mam zestaw piosenek, które są jakby bardziej gotowe, które ostatecznie złożą się na mój drugi album, który mam w planach wypuścić w przyszłym roku. To około 11 nowych piosenek. Niektóre z nich gram już teraz na koncertach.
Jakieś inne projekty, nad którymi obecnie pracujesz?
Mam zamiar wypuścić nowy klip z tekstem piosenki “Burning Memories”. Stworzył go ten sam animator, którzy stworzył „Faith and Wine”. To nastąpi w przyszłym miesiącu. Mam też kilka koncertów między sierpniem a wrześniem/październikiem, w zasadzie w listopadzie też mam kilka. Jestem też członkiem grupy koncertowej w projekcie, który aktualnie się toczy, który mamy zamiar zrealizować na wszystkich wyspach na Azorach, nazywa się “Contos e Canções”. To znaczy „Opowiadania i piosenki”. Grupą czterech azorskich autorów piosenek wchodzimy na scenę i opowiadamy historię stojącą za piosenką. Albo jak ją napisaliśmy, albo gdzie się znajdowaliśmy w tym czasie, albo jak przyszedł do nas ten pomysł, albo o czym jest tekst, i wtedy gramy tę piosenkę. I tak każdy po kolei. To fajna zabawa. Daliśmy pierwszy taki koncert miesiąc temu na Faial. Poszło bardzo dobrze i mamy ustalone kolejne koncerty na przyszły rok, również na wrzesień.
Mam też dużą piosenkę, która pojawiła się w dużej reklamie telewizyjnej w zeszłym miesiącu. Nazywa się „Lifeline” i już została nagrana. Po emisji reklamy poleciałem do Lizbony, żeby dokończyć piosenkę. W tej chwili jest miksowana, zostanie wypuszczona wkrótce. We wrześniu. To będzie pierwszy utwór z mojej nowej płyty. Zrobiłem też klip, właśnie go kończymy, do innej piosenki z obecnego albumu. Klip wyjdzie tego lata. To utwór „The Old Man’s Tale”. Po klipie z tekstem piosenki wypuścimy ten I wtedy, we wrześniu, zmieniamy rozdział i startujemy z pracą nad nowym albumem. Co jest bardzo ekscytujące!
Na pewno! Ale zanim to nastąpi – lecisz do Polski!
Tak, lecę do Warszawy, dzięki tobie. I jestem bardzo, bardzo, bardzo, super tym podekscytowany. To będzie moja pierwsza wizyta w Polsce. I to wydarzenie o takiej skali, jaką lubię, kiedy możesz być blisko ludzi. To będzie ekscytujące.
To miło! Wiesz coś o Polsce?
Wiem kilka rzeczy. Co w szczególności?
Ogólnie. Rzeczy, które przychodzą ci na myśl, kiedy myślisz o Polsce.
Zimno. (śmiech)
Nie latem!
Ile jest tam stopni latem?
Dwa tygodnie temu było 35 stopni, dziś jest 16, więc temperatura się waha.
Mam nadzieję, że będzie 16.
Żebyś mógł udowodnić, że faktycznie jest tam zimno.
Tak. Wolę zimno od ciepła.
Więc 16 stopni.
Albo 20. 20 jest w porządku
Może 20 będzie lepsze. Mam nadzieję, że sprawi ci to dużo radości.
Na pewno! Mnóstwo!
A powiedz mi – co robisz, kiedy nie tworzysz muzyki? Już ustaliliśmy, że płacisz rachunki, tak?
Robię mnóstwo rzeczy. W wolnym czasie, na etapie, na którym jestem teraz, czyli zasadniczo przechodząc od jednego albumu do drugiego, i już powoli zwalniając, pracuję jako wolontariusz w wulkanie na wyspie, gdzie wiem, że ty zaczynasz. I czasami pracuję tutaj jako przewodnik. Nie wiem, czy mówisz o pracy czy o przyjemności.
O przyjemności też.
Dla przyjemności zajmuję się muzyką.
Kiedy nie zajmujesz się muzyką, dla przyjemności zajmujesz się muzyką.
Tak, zajmuję się muzyką przy każdej okazji. Lubię też pływać łodzią. Lubię pływać, lubię biegać – i to by było na tyle. I oczywiście lubię trekking w naturze.
Który trekking tutaj lubisz najbardziej?
Lubię Mistérios Negros i Nasce Água.
Skoro jesteśmy już przy naturze i przy Azorach, może mógłbyś powiedzieć coś o wyspie? Wyobraź sobie, że ktoś w ogóle nie zna wyspy, chcą tutaj przylecieć, żeby ją zobaczyć. Co byś im powiedział?
Powiedziałbym, żeby przyjechali na spokojnie, na przynajmniej 10 dni, żeby zobaczyli więcej niż jedną wyspę, ale oczywiście przylecieli na Terceirę. Żeby nacieszyli się niesamowitymi plażami wokół wyspy, co musi być w trakcie lata. Powiedziałbym im, żeby odwiedzili wulkan Algar do Carvão, gdzie pracuję. Jedyny, jaki można zobaczyć w Europie i na świecie z wyjątkiem Islandii. Powiedziałbym bym, żeby przylecieli i zobaczyli najszczęśliwsze krowy w Europie. (śmiech)
O tak, ze świetnym widokiem na ocean!
Ze świetnym widokiem. Żeby spróbowali świetnego jedzenia, jakie mamy na wyspie.
Jakiego jedzenia?
Wszystkiego, co jest typowe dla wyspy. Niczego konkretnie, ale… Mogę wymieniać restauracje? (śmiech)
Możesz powiedzieć… Hm… (śmiech)
No tak, mamy tutaj mnóstwo jedzenia. Nie wiem nic więcej konkretnego, ale to miłe, odległe, inne miejsce od wszystkiego, co możesz znaleźć na świecie.
To dlatego nigdy nie wyjechałem. Podróżuję mnóstwo, widzę mnóstwo rzeczy, ale zawsze wracam do tego małego zakątka.
Dokładnie, dlaczego zawsze wracasz? Masz możliwość żyć gdziekolwiek.
Nie wiem… Napisałem piosenkę zatytułowaną “Home”. Nie jest na tym albumie, jest na albumie, który wydałem w 2012 r. z zespołem October Flight. I to piosenka, którą napisałem o Azorach i o tęsknocie za domem i za tym miejscem, i dlaczego jest tak szczególne. Posłuchaj tej piosenki.
Ok. Gdzie ją znajdę?
Na Spotify albo gdziekolwiek indziej. October Flight, „Home”. To jest moja najlepsza próba opisania, jak to jest być stąd i być daleko stąd, kiedy wyjeżdżasz. Ale jestem podejrzany, bo się tu urodziłem, ale zwyczajnie nie mogę znaleźć miejsca podobnego do tego nigdzie indziej.
Myślę, że słyszałam tę piosenkę. Nie grałeś jej w Teatro Alpendre?
Angrense. Byłaś w Teatro Angrense?
W Angrense też.
Tam ją zagrałem. To jedna z moich najstarszych piosenek.
A więc – gdybyś nie był muzykiem?
Gdybym nie był muzykiem? Byłbym bardzo smutnym człowiekiem. Szczerze to nie wiem, kim bym był. Ale z pewnością pracowałbym w czymś związanym z morzem. I z oceanem. Ponieważ jestem wielkim pasjonatem oceanu. Dawno temu chciałem być biologiem morskim. I wtedy, kiedy muzyka radykalnie opanowała moje życie, zmieniłem kurs. Ale coś w byciu biologiem morskim jest dla mnie kuszące, albo bycie strażnikiem wybrzeża, to też była opcja. Tak więc cokolwiek, co ma związek z oceanem, byłoby moją pierwszą opcją. Właściwie to byłbym bardzo szczęśliwy, pracując na oceanie, gdybym nie był muzykiem.
Nie byłbyś smutny i przygnębiony?
Nie, ale byłbym smutny i przygnębiony, gdybym nie mógł mieć żadnego kontaktu z muzyką.
Wyobraź sobie teraz, że rozmawiasz z 10-letnim dzieciakiem, który marzy o byciu muzykiem. Co byś mu powiedział?
Powiedziałbym mu, żeby podążał za tym, w co wierzy, i nie myślał o tym tak dużo
Żeby nie słuchał, co inni mówią, ponieważ prawda jest taka, że jeśli nie podpadasz pod normalną kategorię, pod którą ludzie chcą, żebyś podpadał, zawsze będziesz słyszał komentarza: „To nie jest najlepszy wybór”. Najlepszy wybór to zostanie lekarzem albo prawnikiem, albo architektem, albo inżynierem. Każdy ci to powie. Jeśli chcesz zostać malarzem albo aktorem, albo muzykiem, albo fotografem – każdy powie ci: „Powinieneś mieć plan B”. Niebezpiecznie jest to komuś mówić.
Co masz na myśli?
Ponieważ jeśli decydujesz się zostać lekarzem, nie masz planu B.
Więc jeśli chcesz być w czymś dobry, możesz mieć tylko jeden plan. To plan A.
I musisz się go trzymać, i trzymać się też wszystkiego, co złe, a co ten plan ze sobą niesie, i przejść przez to, żeby nadal dać radę. To duży wysiłek. Dla niektórych większy niż dla innych. Ale szczerze wierzę, że jeśli chcesz być w czymś dobry, nie możesz podzielić być myślami w dwóch miejscach jednocześnie. I że musisz walczyć o to, w co wierzysz.
Oczywiście 10 lat to bardzo delikatny wiek, w którym wszystko się zmienia. W tym roku chcesz być astronautą, w kolejnym chcesz być architektem. Ale jeśli idziesz na studia i myślisz o zostaniu muzykiem… Myślę, że każdy przypadek jest inny. Ale jeśli lubisz to, co studiujesz, i czujesz, że możesz zainwestować czas w muzykę podczas studiowania, powiedziałbym – zdobądź dyplom, a jak go zdobędziesz, będziesz miał 21 lat. Wskoczy wtedy prosto w muzykę. A na wypadek, gdybym sprawy nie potoczyły się dobrze, masz zawód, w który możesz po prostu wskoczyć.
Zła wiadomość jest taka, że zwykle sprawy nie toczą się dobrze, kiedy jesteś muzykiem. Jest po prostu tak, jak jest. Jeśli chcesz robić to, co kochasz, musisz czasem zrezygnować z rzeczy, które ludzie mają, kiedy wybierają życie, którego nie chcą. To jest pewien rodzaj naturalnej równowagi, którą sprawy osiągają. Jeśli kochasz to, co robisz, czasem oznacza to, że nie zarabiasz tyle, ile byś zarabiał, gdybyś robił coś, czego nie lubisz. Nie jest dokładnie tak. Czasem ludzie są bardzo opłacani za coś, co kochają. Ale taka jest rzeczywistość, trzeba się z tym zmierzyć. Jestem bardzo szczęśliwy, że robię to, co kocham, więc jest to dla mnie ważniejsze niż posiadanie mnóstwa pieniędzy, żebym mógł kupować rzeczy, których nie potrzebuję.
Ponieważ masz coś ważnego na co dzień.
Mnóstwo podróżuję, spotykam mnóstwo ludzi, poznaję mnóstwo osób. Mam mnóstwo wspomnień, jeśli kiedyś będę stary, będę je wspominać z rozczuleniem. Dobre momenty wszędzie, mnóstwo ludzi, których spotkam. Bohaterzy, którzy stają się przyjaciółmi. Ludzie, których bardzo podziwiam i z którymi ruszam w trasę. Dla mnie to znacznie więcej niż kilka dodatkowych tysięcy Euro na moim koncie bankowym.
To bardzo ciężka rozmowa do przeprowadzenia z 10-latkiem. Bo to od tego zaczął się ten temat.
Poczekajmy więc, aż 10-latek podrośnie.
Powiem więc: “Proszę, podrośnij trochę zanim zaczniesz mówić, kim chcesz być.”
I ostatnie pytanie, od mojego znajomego – umiesz grać flażolety?
Czy to pinch harmonic?
(Cytując Wikipedię) „Flażolet – sposób wydobywania dźwięku (np. z instrumentu strunowego) polegający na tym, że jedna składowa harmoniczna dominuje nad innymi, w szczególności nad tonem podstawowym.”
Tak, umiem to robić. (Cytując Wikipedię; tłumaczenie z wersji EN) „Flażolet to wysokie dźwięki, takie jak gwizdanie, które powstają, kiedy muzyk delikatnie dotyka konkretnych miejsc na strunie”. Zazwyczaj ludzie, którzy grają na gitarze od jakiegoś czasu, potrafią to robić. Mogę go nauczyć w 5 sekund.
Ten znajomy będzie na koncercie, więc może po koncercie…
Tak, nauczę go!
Ok, ustalone!
W porządku!
Dziękuję ci bardzo za ten wywiad.
Dziękuję ci bardzo za całą pomoc i za to, że zawozisz tam moją muzykę. Bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać koncertu w Polsce.
Świetnie. Dziękuję!
Dziękuję!
Cześć, to znowu ja. Dziękuję za wysłuchanie tego wywiadu. Mam nadzieję, że Ci się podobał. Jeśli tak, proszę, zostaw komentarz na mojej stronie i podziel się tym wywiadem ze swoimi znajomymi, żeby też mieli szansę go posłuchać. I mam nadzieję, że do zobaczenia na koncercie. Ja tam będę, a Ty? Na razie!
Cristóvam – biografia
Cristóvam urodził się pośród głębokiego błękitu Atlantyku i bujnej zieleni pięknych portugalskich Azorów. Przed ukończeniem 21 roku życia zdobył 3 nagrody w konkursach na najlepszą piosenkę autorską (Vodafone One’s to Watch Portugal, LabJovem i AngraRock).
W 2015 r. Cristóvam zaczął nagrywać swój debiutancki album „Hopes & Dreams” w legendarnym studiu Namouche w Lizbonie. Rok później wypuścił swój pierwszy singiel „Walk in the Rain”, który pojawił się w portugalskim hicie kinowym „A Canção de Lisboa”, i zagrał koncert przy pełnej sali Teatro Angrense (650 miejsc).
Jego najnowszy singiel „Faith & Wine” został wypuszczony 13 kwietnia 2018 r. i osiągnął szczyt portugalskiej listy przebojów Itunes Singer Songwriter.
20 kwietnia 2018 r. Cristóvam jako pierwszy w historii konkursu Portugalczyk zajął pierwsze miejsce w International Songwriting Competition. Wśród sędziów tego konkursu znaleźli się Tom Waits, Keane, Bastille, Lorde i wielu innych znakomitych artystów i przedstawicieli branży muzycznej (Warner, Interscope, Island i in.). Jego piosenka „Faith & Wine” zdobyła w tym konkursie pierwszą nagrodę w kategorii „Unsigned Only” i otrzymała wyróżnienie w kategorii „Folk/Singer-Songwriter”.
Jego debiutancki album „Hopes & Dreams” został wypuszczony 28 września 2018 r. Od tego czasu Cristóvam zagrał ponad 20 koncertów w 5 różnych krajach i wystąpił jako support przed Stu Larsenem i Natsukim Kuraim podczas części ich europejskiej trasy koncertowej.
W marcu 2019 r. opublikował nowy teledysk do utworu „Red Lights”, nagrany w Amsterdamie, zaś w maju zagrał koncert na Artonboat na Festiwalu Filmowym w Cannes.
Koncert „Hopes & Dreams” w Polsce
Koncert odbędzie się 13 sierpnia 2019 r. o godz. 19:00 w DK Śródmieście w Warszawie, ul Smolna 9.
Informacje o koncercie na stronie organizatora: DK Śródmieście
Bilety: biletyna.pl